Różowa Pantera golfa cz. 2

ImageOto druga część rozmowy z młodziutką Paulą Creamer - wielką gwiazdą kobiecego golfa.

Golf Digest: Casey polecił mi zapytać, czy golisz ręce.

Paula Creamer
: Nie golę rąk. Miesiąc temu zrobiłam sobie depilację woskiem, ale nigdy bym ich nie ogoliła. Taylor i ja zawsze miałyśmy obsesję na punkcie naszego wyglądu i zastanawiałyśmy się, czy nie mamy za dużo włosów. Ludzie strasznie się z nas nabijali. Ale nigdy nie ogoliłybyśmy sobie rąk, to obrzydliwe… Proszę, nie drukuj tego. [Śmiech.]

GD: Czy mogłabyś podzielić się czymś jeszcze, co wiesz o Pauli Creamer?

PC: Mam obsesję na punkcie wagi, wyglądu, mojego ciała. Nie, żebym się głodziła. Ale bardzo dużą wagę przywiązuję do pierwszego wrażenia. Nie zawsze się stroję, ale bardzo ważne jest dla mnie to, jak prezentuje się moja sylwetka. Wiem, że muszę ćwiczyć, ale to trudne.

GD: Jak często ćwiczysz?   

PC
: Kiedy jestem w domu, robię to codziennie. Kiedy jestem w drodze… Na początku roku ćwiczyłam, ale potem byłam coraz bardziej zmęczona i nie miałam czasu. Ale obiecałam sobie, że będę robić to przez cały rok.

Michael Johnson opowiedział mi, jak przygotowywał się do olimpiady. Nie przebiegał tylko tego konkretnego dystansu, tylko trochę dłuższy – żeby mógł czuć jak przebiega linię mety. Jeśli chcę zostać najlepszym zawodnikiem na świecie, też muszę tak postępować. Nawet, jeśli w telewizji będzie mój ulubiony serial, ja będę ćwiczyć.

GD: Twoja opinia na temat sterydów w sporcie?

PC: To niepotrzebne. W golfie się nie przyda.

GD: Czyli w golfie w ogóle ich nie ma?

PC: Chciałabym móc tak powiedzieć, ale nigdy nie wiadomo.

GD: Starasz się zwiększyć swoją siłę. Stosujesz jakieś suplementy?

PC: Nie. Biorę białka.

GD: Żadnych zastrzyków sterydowych w pupę?

PC: Nie. [Śmiech.] Boję się igieł. Solidna gwarancja na to, że nigdy nie będę brała tego typu rzeczy.

GD: Natalie Gulbie zrobiła sesję do kalendarza w stroju kąpielowym. Co o tym myślisz?

PC: To ona decyduje o tym, co robi. Jesteśmy dobrymi koleżankami. Ma do tego odpowiednie ciało, więc dlaczego nie? Poza tym, pokazała nową stronę kobiecego golfa, a to bardzo pozytywne.

GD: A co z kalendarzem Pauli Creamer?

PC
: Rzeczywiście, będę przygotowywać kalendarz poza sezonem, ale nie w stroju kąpielowym. Będę w moich strojach golfowych.

GD: Rozmawialiśmy wcześniej o Pucharze Solheima. Słyszałem, że zażartowałaś sobie wtedy z Donny Caponi [zastępca kapitan Nancy Lopez.]

PC
: W dniu zawodów indywidualnych przybiegłam z szatni i zawołałam: „Donna, mój driver się połamał!”. Zapytała: „Mówisz poważnie?!” Spytałam, co mam zrobić. „Zaczynam za godzinę!” Powiedziałam jej, że ten driver jest mi bardzo potrzebny. Zaczęła panikować, próbowała skontaktować się z kimś przez radio. Zaoferowała mi własny kij, ale powiedziałam, że to nie pomoże. Kiedy przyznałam się, że to żart, powiedziała, że mnie zabije.

Taka właśnie jestem. Często robię ludziom różne dowcipy. Tylko nie przyjmuję zbyt dobrze, kiedy ktoś się na mnie odegra. Staram się sobie z tym radzić, bo  sama robię to bardzo często.

GD: Jaki był problem z caddim Laury Davies po tym, jak ty i Juli Inkster pokonałyście ją i Marię Hiorth w foursome?

PC: Skąd o tym wiesz?

GD: Mam swoje źródła.

PC
: Cóż, ja tego nie widziałam. Po tym, jak Juli wykonała zwycięskiego putta, cieszyłyśmy się i przytulałyśmy i nagle ktoś powiedział mi, że caddie Laury wyjął moją piłkę z dołka i cisnął ją do wody. Nie wiedziałam o tym, byłam taka podekscytowana. Colin [caddie Creamer, Colin Cann] dowiedział się o tym i zapytał: „Wiesz gdzie jest Twoja piłka?” Miło byłoby wiedzieć. Następnego dnia graliśmy z Laurą i jej caddie podszedł do mnie i powiedział: „Przepraszam, że wrzuciłem Twoją piłkę do wody. To raczej miał być żart.” Przynajmniej przeprosił. Patrząc wstecz, wydaje mi się, że było mi trochę przykro. Ale jest w porządku. Takie rzeczy się zdarzają.

GD: Wygrałaś wtedy z Laurą w rozgrywce indywidualnej. To miało jakieś dodatkowe znaczenie?

PC: Zastanawiałam się nad tym. Po zwycięstwie zapytałam: „Hej, chcesz tę piłkę?”

GD: Zrobiłaś to?

PC
: Nie. [Śmiech.] Laura jest niewiarygodną osobą. Jest pełna prawdziwej klasy. W Evian, przy ostatnim dołku, prowadziłam ośmioma uderzeniami, ale byłam strasznie zdenerwowana. Powiedziała: „Paula, masz osiem uderzeń. Możesz wyrzucić piłkę poza pole dwa razy, a i tak wygrasz.” Poradziła mi, żebym się tym cieszyła.

GD: Więc ona pomagała Ci wygrać finałową rundę w Evian, a Ty pokonałaś ją - 7&5 - na Pucharze Solheima? Nie czułaś się źle z powodu takiej przewagi?

PC: [Pauza.] Nie. Ona chciałaby zrobić to samo. Na polu golfowym nie ma miejsca na sentymenty.

GD: Skąd u Ciebie taka żyłka współzawodnictwa?

PC: Mam to po moim tacie. Lubi rywalizację. Nie wiem dlaczego, ale ja zawsze taka byłam. Nie lubię przegrywać. Jeśli ktoś mnie pokona, to niech tak będzie, ale gwarantuję, że następnym razem dam z siebie wszystko żeby się odegrać.

GD: Twój tata jest pilotem American Airlines. Co robi Twoja mama?

PC: Zajmuje się mną, to wystarczająco wymagająca praca.

GD: Czy Twój tata latał 11 września?

PC
: Nie był w powietrzu. Miał przerwę w podróży i tego ranka, zanim samoloty się rozbiły, przyjechał do domu, do Bradenton z Tampy.

GD: Gdzie Ty byłaś?


PC
: W szkole, miałam lekcję matematyki. Kolega z klasy miał ojca, który pracował w World Trade Center. Jego mama zadzwoniła w czasie zajęć i w ten sposób wszyscy się dowiedzieliśmy. Na szczęście, jego tata wyszedł z budynku wcześniej, zanim uderzyły w niego samoloty.   

To było naprawdę dziwne. Wszystkie samoloty w kraju zostały zatrzymane, a my usłyszeliśmy jeden nad naszą szkołą. Podbiegliśmy do okien i zobaczyliśmy Air Force One. Prezydent Bush był wtedy na Florydzie, a lotnisko znajduje się tylko 10 minut od naszej szkoły. Zadzwoniłam do mamy i taty, wszyscy mieli się dobrze.

GD: Jak to się stało, że znalazłaś się na Akademii Davida Leadbettera?


 PC: Usłyszałam o niej, kiedy byłam jeszcze mała. Powiedziałam tacie, że podobno golf jest tam na naprawdę dobrym poziomie. Nie miałam pojęcia, gdzie ta szkoła się znajduje, ale poprosiłam tatę, żeby się dowiedział. Tak też zrobił. Pojechaliśmy tam dwa razy. Za pierwszym razem dostałam wysypki w drodze na lotnisko. To było okropne. Musieliśmy pójść na pogotowie. Miałam na coś alergię. Wydawało mi się, że raczej nie jest to dobry znak. W końcu jednak pojechaliśmy i kiedy zobaczyłam akademię, pomyślałam, że to zupełnie niesamowite miejsce.

Był tam wtedy Ty Tryon i przez kilka dni byłam w jego grupie. Samo przebywanie wśród takich graczy… W Kalifornii nie było takiej konkurencji; także z tego powodu przenieśliśmy się na Florydę. To było niezapomniane przeżycie. Kiedy wyjechaliśmy, było mi bardzo przykro, bo miałam wielką ochotę zostać. To właśnie chciałam robić. Wróciliśmy do domu, a ja kręciłam się i zachowywałam jak małe dziecko. Możesz to sobie wyobrazić. W końcu – to trwało kilka miesięcy – moi rodzice zapytali, czy chcę wrócić. Chciałam i pojechaliśmy na Florydę tamtego lata. Każdy wziął dwie walizki i kije. Mieszkamy tam od tego czasu.
   
GD: Udało się to pogodzić z pracą Twojego taty?

PC: Właśnie dzięki temu mogliśmy wyjechać. Tata mógł przenieść się do bazy w Miami. Gdyby nie to, nie moglibyśmy jechać.

GD: Jak wyglądało życie na akademii?


PC: Było jak w bajce. Jest tam wszystko, czego potrzebujesz, aby zostać takim zawodnikiem, jakim chcesz. Nikt Cię do niczego nie zmusza. Wszystko zależy od Ciebie. Możesz przejść trening fizyczny, psychologiczny i medialny.

GD: Czy kiedykolwiek chciałaś zrezygnować?

PC: Jeśli ktokolwiek myślał o powrocie do domu, to raczej moi rodzice. Mi bardzo zależało na tym, żeby tam zostać, żyć i trenować. Oni tęsknili za przyjaciółmi i swoim życiem. Było im dużo trudniej niż mi.

GD: Jak bardzo musiałaś się starać, żeby zatrzymać rodziców na Florydzie?

PC: To było bardziej na zasadzie, że jeśli narozrabiałam, mówili: „Wracamy do domu.” Wiedziałam, na czym mi zależy. Wiedziałam, że gdybym nadal była w Północnej Kalifornii, nie zostałabym numerem 1. Może mogłoby mi się udać, ale to nie byłoby łatwe.

GD: Czy odczuwałaś dodatkową presję związaną z faktem, że Twoi rodzice poświęcili tak dużo, żebyś mogła tam trenować?

PC: Tak, ale to nie była moja główna motywacja. Cały czas pozostawało to gdzieś tam w mojej pamięci. Ale ostatecznie najbardziej skupiałam się na sobie.

GD: Zanim zaczęłaś trenować golf, byłaś gimnastyczką. Dobrą?

PC: Byłam za wysoka na poręcze i równoważnię. Tak naprawdę wykonywałam głównie ćwiczenia wolne. Potem zostałam tancerką akrobatyczną. Wprowadzałam elementy gimnastyczne do naszych układów. Wybierałam tańce tematyczne, łączyłam to ze stepowaniem. Wykonywałam figury akrobatyczne w butach do stepowania. Byłam dobra. Dużo podróżowaliśmy z zespołem i wygraliśmy sporo ważnych zawodów.

Kiedyś upadłam, kiedy próbowałam zrobić jakiś element. Od tego momentu, nie było już tak samo. Bałam się. Pamiętałam, jak się czułam podczas upadku i ćwiczenia nie sprawiały mi już przyjemności. Na szczęście, odkryłam wtedy golf.

GD: Co dokładnie się stało?

PC
: Próbowałam zrobić pełną śrubę albo coś podobnego. Wylądowałam na szyi, usłyszałam, jak coś strzeliło i przeskoczyło. Pomyślałam, że będę sparaliżowana. Po prostu leżałam i zaczęłam płakać. Wciąż przechodzą mnie dreszcze, kiedy o tym myślę.

GD: Wtedy pojawił się golf?

PC
: W szóstej klasie musiałam zdecydować, czy wolę być cheerleaderką, czy grać w drużynie golfa. Tata zapytał mnie: „Wolisz kibicować komuś innemu, czy wolisz, żeby inni kibicowali Tobie?” Siedziałam i zastanawiałam się nad tym. Tego wieczoru, kiedy musiałam podjąć decyzję, powiedziałam: „Wolę, żeby to oni kibicowali mnie.”

GD: Kiedy zrozumiałaś, że będziesz w tym dobra?


PC: Bardzo szybko przechodziłam od 90 uderzeń do 80, potem 70. Miałam wspaniałego instruktora, dzięki któremu treningi były przyjemnością. Lubię przebywać sama, a na polu golfowym jesteś zawsze tylko Ty i Twoja gra. Moje pierwsze zawody AJGA [American Junior Golf Association – Amerykański Związek Golfistów Juniorów] były wielkim wydarzeniem. Zresztą tylko dzięki temu mogłam wziąć w nich udział. Wytypowali dwa razy więcej dziewcząt niż na zwykłe zawody, ja dostałam się jako siódma. Aree i Naree [Song] też tam były; to były bardzo ważne zawody. Niesamowite przeżycie: grać przeciwko tym wszystkim amatorom, wiedząc, jacy są dobrzy… Wtedy zrozumiałam, że mogłabym to robić  codziennie.

GD: Odnoście Twojego przejścia na zawodowstwo: czy gdybyś nie dostała karty LPGA w finałowej rundzie Qualifying School w 2004, poszłabyś na studia?

PC: Możliwe. Właśnie dlatego pozostawałam amatorem do tego czasu. Gdybym dostała kartę – świetnie, jeśli nie –  musiałabym pomyśleć. Miałam kartę na Futures Tour, żeby mieć pewność, że będę mogła gdzieś grać, niezależnie od wszystkiego. Karta LPGA oznaczała, że zostaję zawodowcem.

GD: Czego najbardziej się obawiałaś?

PC: Że nie spełnię swoich oczekiwań. Że będę się zastanawiać, co myślą o tym wszystkim inni.

GD: Jak Ty Tryon?

PC:
Trochę tak. Bałam się, że będzie mi kiepsko szło. Że nie będę miała za co żyć.

GD: Gdybyś miała iść na studia, jaką uczelnie byś wybrała?


PC: Stanford albo uniwersytet stanowy w Oklahomie. Rozważałam też Uniwersytet Arizony.

GD: Czy uważasz, że LPGA powinno obniżyć minimalny wiek członkowski?


PC: Wydaje mi się, że osiemnaście lat to odpowiedni wiek. Wszystko zależy od dojrzałości każdej osoby. Ludziom wydawało się, że zwariowałam, kiedy przechodziłam na zawodowstwo w wieku osiemnastu lat, a teraz Michelle ma szesnaście lat i jest zawodowcem. Osiemnaście to dobry wiek, bo można już wtedy podejmować samodzielne decyzje. Ludzie idą wtedy na studia; to odpowiedni wiek.

GD: Michelle została zdyskwalifikowana podczas swojego zawodowego debiutu. Co Ty o tym myślałaś?

PC
: Byłam bardzo zdzwoniona, kiedy o tym usłyszałam. Złamała zupełnie podstawową zasadę. Był z nią doświadczony caddie, więc nie wiem, jak to mogło się stać. Upuściła piłkę bliżej dołka o stopę lub dwie. Na pewno żałuje swojego błędu.

GD: Jak reagujesz na komentarze, że wszystko wydarzyło się dla Ciebie za szybko?

PC: To zdanie innych ludzi. Ja nie uważam, żeby to wydarzyło się wystarczająco szybko. Miałam wiele planów, których nie udało mi się zrealizować w tym roku. Chciałam wygrać jakiś major. Przez trzy dni szło mi dobrze w wielu, ale nie umiałam odpowiednio skończyć. Jestem tego świadoma. Wygrałam cztery razy, więc to ciekawe, że ludzie uważają, że osiągam sukcesy zbyt szybko.

GD: Jesteś drugą najlepszą golfistką na świecie?

PC: Właściwie, to tak. Ładnie to brzmi. Normalnie się tego nie słyszy. Wszyscy mówią „Najlepszy gracz na świecie”, a nie „Druga najlepsza zawodniczka w kobiecym golfie.”

GD: Czy wydaje Ci się, że Annika nie będzie chciała oddać swojego tytułu najlepszej?

PC: Jasne. Żartujesz sobie? Przyjaźnimy się, ale ona wie, że każdy chciałby ją pokonać. Jest najlepsza.

GD: Widać, że obierasz i osiągasz cele. Jakie są następne?


PC: Zostać graczem nr 1. Wypracować mocniejsze i dłuższe uderzenia. Zdecydowanie muszą być dłuższe. Muszę je wydłużyć o 20 jardów. Byłoby świetnie. Według statystyk, Annika potrzebowała na to dwóch i pół, może trzech lat. Myślę, że dam radę szybciej. Jestem mniej więcej w tym miejscu, w którym ona była w pewnym momencie swojej kariery. Była pięćdziesiąta, jeśli chodzi o długość uderzeń, teraz jest na trzecim miejscu. Myślę, że uda mi się to przeskoczyć. Muszę, jeśli chcę być najlepsza na świecie. Wygrać major wciąż znajduje się na liście. Moim ostatecznym celem jest Wielki Szlem.

GD: Karierowy Wielki Szlem, czy wszystko w tym samym roku?


PC: Wszystko w jeden rok.

GD: Teraz rodzice jeżdżą z Tobą na tour. Czy zawsze tak będzie?


PC: W końcu będę musiała się usamodzielnić. Może będzie ze mną tylko mama albo tylko tata. Dopóki nie przyzwyczaję się do podróżowania, dobrze jest mieć ich blisko siebie.

GD: To przeciwieństwo tego, co powiedziałaby większość dziewiętnastolatków.

PC: No cóż, czasami mam ochotę powiedzieć: „Pozwólcie mi to zrobić, pozwólcie mi się uczyć.” Cały czas się o to sprzeczamy. Ja mówię: „Mogę mieszkać sama. Mogę mieć własny pokój.”, a oni: „Pójdziesz spać? Zgasisz światło”, więc odpowiadam: „Tak, kiedyś w końcu to zrobię.” Robią dla mnie bardzo wiele. Nawet nie zdaję sobie ze wszystkiego sprawy. Gdyby nagle ich przy mnie zabrakło, przeżyłabym coś w rodzaju szoku kulturowego. Wydaje mi się, że nie potrafiłabym skupić się na golfie.

GD: Czy tata daje w kość Twoim chłopakom?

PC
: Miałam kiedyś kolegę, który tak bał się mojego taty, że nie porozmawiał z nim ani razu przez pięć miesięcy. W końcu  powiedziałam tacie: „On strasznie się Ciebie boi, musisz go poznać.” Tak też zrobił. Powiedział mu: „Nie ma się czego bać.” Tata może wydawać się nieco przerażający, ale jest  świetny w stosunku do moich przyjaciół. Wie, że muszę pozostawać skupiona, moi przyjaciele też o tym wiedzą. Wszystko sprowadza się do golfa.

GD: Twoja najgorsza randka?


PC: Nie mogłam chodzić na randki, dopóki nie skończyłam szesnastu lat. Wtedy zaczęłam umawiać się z Tarikiem Canem. Poznaliśmy się na akademii. Jesteśmy parą od trzech lat. On ma teraz dwadzieścia lat i trenuje golfa w Augusta State. Mówi, że może załatwi mi miejsce w klubie golfowym Augusta National. Muszę nad tym popracować.

Nasza pierwsza randka była dosyć dziwna. Musieliśmy iść pieszo, bo żadne z nas nie miało prawa jazdy. Poszliśmy do Beef O’Brady. Byłeś kiedyś w Beef O’Brady? To coś w stylu baru sportowego. Szliśmy sobie i zapytałam: „Dokąd idziemy?”. Liczyłam na to, że pójdziemy w jakieś miłe, ładne miejsce. Beef O’Brady jest w porządku, ale to raczej dziwne miejsce na pierwszą randkę.

GD: Grasz w golfa lepiej niż Tarik?

PC
: Nie wolno Ci zadawać takich pytań! Myślę, że tak. On tak nie uważa, ale ja tak. Ale nie gramy już razem, bo za bardzo ze sobą rywalizujemy.

GD: Jesteś wymagająca jako dziewczyna?


PC: Chyba tak. Mam bardzo duże oczekiwania. [Śmiech.] Ale Tarik też.

GD: Otrzymałaś jakieś propozycje małżeństwa?

PC: Właściwie, to zdarzają mi się dosyć często. Na Puchar Solheima jacyś faceci przyszli z transparentami: „Paula, wyjdziesz za mnie?” Byli ode mnie starsi. Boże… Bardzo często zapraszają mnie na randki. Co jest dziwne. Był jeszcze jeden chłopak w Rochester, zapytał, czy za niego wyjdę. Ktoś inny zaprosił mnie na bal maturalny. I na wręczenie dyplomów.

GD: Co im odpowiadasz?

PC: Śmieję się. Pytam: „Co Ty robisz?”

GD: Co będziesz robić za dziesięć lat?

PC: Dziesięć lat… Będę miała dwadzieścia dziewięć… Mam nadzieję, że do tego czasu osiągnę wszystko, na czym mi zależy: będę miała za sobą wspaniałą karierę golfową i mnóstwo pieniędzy. Chcę grać w golfa, dopóki nie zdobędę Wielkiego Szlema. Chcę mieć rodzinę, chcę mieć dzieci. Zawsze myślałam o dziewczynce; takiej, jak ja. Teraz doszłam do wniosku, że chciałabym mieć chłopca, więc skłaniam się ku opcji jedna dziewczynka plus jeden chłopiec. Ale nie więcej niż dwójka.

GD: A co, jeśli coś pójdzie nie tak? Jeśli będą trojaczki?

PC: Oh, mam nadzieję, że moja mama będzie mieszkać niedaleko mnie.

GD: Można mieć rodzinę i wciąż grać na najwyższym poziomie?


PC
: Juri Inkster może, więc dlaczego nie? To wspaniała kobieta, bardzo ją podziwiam. Ma wszystko. Rodzinę. Kocha to, co robi. Sprawia jej to przyjemność. I tak wiele zrobiła dla kobiecego golfa.

GD: A co, jeśli coś pójdzie nie tak z golfem? Jeśli za pięć lat nie będziesz już grać?

PC: To przerażająca myśl. Poszłabym do szkoły. Chciałabym robić coś związanego z modą, ale na razie nie chcę nawet o tym myśleć.

GD: Od putta zależy Twoje życie. Jak daleko od dołka mogłaby stać piłka, abyś wciąż czuła się swobodnie?

PC: Moje życie? Cal. Gdyby stawką było moje życie, byłabym bardzo zdenerwowana.

GD: Cal?

PC
: Nie chcę umierać! Może nawet na krawędzi dołka. Tak chyba będzie lepiej. Czuję się pewnie uderzając z pięciu, sześciu, siedmiu stóp, ale rozmawiamy o moim życiu. Daj spokój.  

 

 

tłum. Karolina Wiercigroch

źródło GolfDigest

Turnieje
<< Marzec 2024 >> 
 Pn  Wt  Śr  Cz  Pt  So  N 
      1  2  3
  4  5  6  7  8  910
11121314151617
18192021222324
25262728293031