|
Zagubiona Mistrzyni
Co stało się z Agnieszką Pielaszek? - Teraz w Stanach nie mówi się Driving Range tylko Golfing Range – mówi Pielaszek, którą odnaleźliśmy w Pasadena Hills Driving Range na Florydzie. Od ponad dwóch lat mieszka w najbardziej golfowym z amerykańskich stanów. Wyjechała do USA z zamiarem przejścia na zawodowstwo. To jednak nie było tak proste, jak mogłoby się wydawać. Po 11 września 2001 roku przepisy dotyczące obcokrajowców przebywających w Stanach Zjednoczonych poważnie się skomplikowały i aż 2 lata trwało załatwianie papierów, które pozwoliły jej otrzymać Zieloną Kartę (tym razem nie chodzi o tę golfową) oraz pozwolenie na pracę. – Pozwolenie było mi niezbędne. Żeby wstąpić do PGA, trzeba co najmniej rok pracować „w golfie”. To może być praca w Pro Shopie lub na strzelnicy golfowej. Wiedza w pudłach - Pomysł wyjazdu do Stanów od początku związany był z moimi planami golfowymi. Jednak zanim zaczęłam robić coś w tym kierunku, minęło sporo czasu. Nie żałuję, bo dopiero ostatnio te plany się skrystalizowały. Agnieszka Pielaszek zatrudniła się w małym ośrodku – Pasadena Hills Driving Range jako asystentka Head Pro. Szlifuje, lub - jak sama mówi - rozkłada na części pierwsze swój swing i składa go na nowo, a także udziela lekcji. I to jest to, co chce robić zawodowo – uczyć. - Półtora roku temu zrzekłam się Statusu Amatora w Polsce, bo wiedziałam że chcę się przekwalifikować. Ale to nie jest tak, że gdy zrzeka się Statusu, to zostaje się od razu Pro. To nie takie proste. Wszędzie na świecie droga do zawodowego golfa, a szczególnie do zawodu trenera to długi proces, w którym zdobywa się (a nie otrzymuje) prawo do posługiwania się tytułem zawodowca. W zeszłym roku zdała „Playing Ability Test” (test umiejętności golfowych), którego PGA wymaga od wszystkich, którzy chcą szkolić się w jego szeregach. By zostać zawodowym trenerem PGA trzeba przejść trzy-stopniowy program szkoleniowy. Agnieszka Pielaszek właśnie rozpoczęła naukę na pierwszym poziomie. - Tydzień temu dostałam materiały szkoleniowe. Przysłano mi dwa wielkie pudła. Przeraziło mnie jak zobaczyłam ile tego jest. Nawet nie byłam w stanie podnieść tego pudła, musiałam je przepchnąć do pokoju. A w przedpokoju stało drugie. DIY W tym sezonie rynek sprzętu golfowego mają szansę podbić kije typu DIY (do-it-yourself czyli zrób to sam), a więc takie w których zawodnik (nawet w trakcie rundy) może samodzielnie i to dosłownie w kilkanaście sekund wymienić shaft lub odpowiednio wyważyć główkę. Podobnie jest ze szkoleniem PGA. „Studenci” dostają materiały i sami pilnują kiedy oraz ile czasu poświęcają na naukę. – Dostaje się te materiały z instrukcją obsługi, w której objaśnione jest jak się do nich zabrać. Jest sugestia, od których materiałów warto zacząć naukę, bo wszystkie tematy są ze sobą jakoś powiązane. Na szczęście zaczęłam od tych, które mnie najbardziej interesują. Staram się systematycznie uczyć, bo inaczej to bym utonęła w tych papierach. Jak zobaczyłem te pudła wypełnione po brzegi, to muszę powiedzieć - osłabiło to nieco mój zapał… Ale już jest lepiej. Szok minął i zabrałam się do pracy. Oby przed 40-tką Na ukończenie pierwszego poziomu i następnych każdy ma maksymalnie 24 miesiące od momentu rozpoczęcia szkolenia, czyli w sumie 6 lat by zakończyć cały proces nauki w PGA. Amerykański sen Golfing Range w Pasadena Hills, to nowy obiekt. Trafiłam tam przez przypadek. W ogóle moje życie to seria przypadków. Chciałam zmienić kije. Zdecydowałem się na sprzęt Henry Griffitts, które wymagają club-fitting’u (dostosowania do indywidualnych cech zawodnika – przyp. red.). Szukałam kogoś kto się zajmuje „dostrajaniem” tych kijów i znalazłam miejsce niedaleko domu. Zaczęłam gadać z facetem, który tam pracował o tym co chciałabym robić. Zaproponował mi pracę asystentki trenera. W tym czasie Agnieszka Pielaszek myślała już o kursie na trenera, ale skłaniała się ku temu organizowanemu przez LPGA. Zrobiła jednak wywiad środowiskowy i ostatecznie zdecydowała się na szkolenie w PGA. – Kurs w LPGA jest bardziej ukierunkowany na uczenie, można go zrobić szybciej i łatwiej. Natomiast PGA daje większe możliwości po skończeniu szkolenia. Ale nic straconego. Po zakończeniu całego programu PGA, będę mogła przejść ostatni etap LPGA i będę miała dwa papiery. Jak mi starczy ambicji, to może tak zrobię. PGA Professional w Polsce? Czy po tym jak Agnieszka Pielaszek otrzyma papiery zawodowego trenera PGA, zdolnego do prowadzenia całego biznesu golfowego, to wróci do Polski i będzie chciała tu pracować? To dla niej zbyt odległa perspektywa i trudno jej na to pytanie odpowiedzieć, tym bardziej, że należy do tych osób, których dewizą życiową jest powiedzenie: „nigdy nie mów nigdy”. - Nie myślę o powrocie do Polski, ale też niczego na 100 proc. nie zakładam. W USA zawsze będę chciała mieszkać, na pewno w zimie. Lubię Florydę ale moje serce zawsze będzie w Polsce, bo mam tam całą rodzinę i będę do kraju przyjeżdżać. A może uda mi się tak podzielić rok, by 4-5 miesięcy spędzać i pracować w Polsce, a reszta w USA. Ale nie wiem czy ktoś pójdzie na taki układ. Radwańska polskiego golfa Agnieszka Pielaszek, choć odnosiła w Polsce spore sukcesy, a i w USA też całkiem nieźle sobie radziła w amatorskich turniejach, na zawodowstwo przechodzi tylko dlatego, że chce uczyć. Mówi, że na walkę w turniejach zawodowych jest już za późno. - Gdybym zaczęła grać w golfa jako nastolatka, a nie jako 26-latka, to może bym się połakomiła i myślała o karierze zawodniczki. Jadąc do Stanów myślałam o tym, że zrobię papiery i będę trenerem. Powoli robię coś w tym kierunki i to mi się podoba. Na prawdziwą walkę w turniejach jestem już chyba za stara. Jak to robią golfistki w USA źródło: golfmania.pl
|
|
|