Zagubiona Mistrzyni

ImageBez wieści przepadła dwa lata temu. Gdy podczas Gali Golfa PZG w marcu 2006 roku wyczytano nazwisko Mistrzyni Polski Kobiet i zwyciężczyni Polskiego Rankingu Golfowego 2005, rozległy się brawa, ale mistrzyni nie było.


Co stało się z Agnieszką Pielaszek?

- Teraz w Stanach nie mówi się Driving Range tylko Golfing Range – mówi Pielaszek, którą odnaleźliśmy w Pasadena Hills Driving Range na Florydzie. Od ponad dwóch lat mieszka w najbardziej golfowym z amerykańskich stanów. Wyjechała do USA z zamiarem przejścia na zawodowstwo. To jednak nie było tak proste, jak mogłoby się wydawać. Po 11 września 2001 roku przepisy dotyczące obcokrajowców przebywających w Stanach Zjednoczonych poważnie się skomplikowały i aż 2 lata trwało załatwianie papierów, które pozwoliły jej otrzymać Zieloną Kartę (tym razem nie chodzi o tę golfową) oraz pozwolenie na pracę. – Pozwolenie było mi niezbędne. Żeby wstąpić do PGA, trzeba co najmniej rok pracować „w golfie”. To może być praca w Pro Shopie lub na strzelnicy golfowej.

Wiedza w pudłach

- Pomysł wyjazdu do Stanów od początku związany był z moimi planami golfowymi. Jednak zanim zaczęłam robić coś w tym kierunku, minęło sporo czasu. Nie żałuję, bo dopiero ostatnio te plany się skrystalizowały. Agnieszka Pielaszek zatrudniła się w małym ośrodku – Pasadena Hills Driving Range jako asystentka Head Pro. Szlifuje, lub - jak sama mówi - rozkłada na części pierwsze swój swing i składa go na nowo, a także udziela lekcji. I to jest to, co chce robić zawodowo – uczyć. - Półtora roku temu zrzekłam się Statusu Amatora w Polsce, bo wiedziałam że chcę się przekwalifikować. Ale to nie jest tak, że gdy zrzeka się Statusu, to zostaje się od razu Pro. To nie takie proste. Wszędzie na świecie droga do zawodowego golfa, a szczególnie do zawodu trenera to długi proces, w którym zdobywa się (a nie otrzymuje) prawo do posługiwania się tytułem zawodowca. W zeszłym roku zdała „Playing Ability Test” (test umiejętności golfowych), którego PGA wymaga od wszystkich, którzy chcą szkolić się w jego szeregach. By zostać zawodowym trenerem PGA trzeba przejść trzy-stopniowy program szkoleniowy. Agnieszka Pielaszek właśnie rozpoczęła naukę na pierwszym poziomie. - Tydzień temu dostałam materiały szkoleniowe. Przysłano mi dwa wielkie pudła. Przeraziło mnie jak zobaczyłam ile tego jest. Nawet nie byłam w stanie podnieść tego pudła, musiałam je przepchnąć do pokoju. A w przedpokoju stało drugie.

DIY

W tym sezonie rynek sprzętu golfowego mają szansę podbić kije typu DIY (do-it-yourself czyli zrób to sam), a więc takie w których zawodnik (nawet w trakcie rundy) może samodzielnie i to dosłownie w kilkanaście sekund wymienić shaft lub odpowiednio wyważyć główkę. Podobnie jest ze szkoleniem PGA. „Studenci” dostają materiały i sami pilnują kiedy oraz ile czasu poświęcają na naukę. – Dostaje się te materiały z instrukcją obsługi, w której objaśnione jest jak się do nich zabrać. Jest sugestia, od których materiałów warto zacząć naukę, bo wszystkie tematy są ze sobą jakoś powiązane. Na szczęście zaczęłam od tych, które mnie najbardziej interesują. Staram się systematycznie uczyć, bo inaczej to bym utonęła w tych papierach. Jak zobaczyłem te pudła wypełnione po brzegi, to muszę powiedzieć - osłabiło to nieco mój zapał… Ale już jest lepiej. Szok minął i zabrałam się do pracy.
A pracy jest sporo. Nauka w PGA nie sprowadza się jedynie do grania w golfa i doskonalenia uderzeń. W programie jest zarządzanie klubem golfowym, nauka reguł gry i ich interpretacja, prowadzenie sklepu typu „Pro shop”, organizacja turniejów, a nawet zarządzanie flotą melexów. - Ja na razie skupiam się na tym, by zostać trenerem. Czytam to co mnie najbardziej interesuje – o tym jak należy pracować z juniorami, jak z kobietami, a jak uczyć seniorów, a także golfistów w różnych grupach handicapowych. Sporo miejsca w tym programie zajmują zasady i historia golfa. Po skończeniu nauki ma się pogłębioną wiedzę o całym biznesie, nie tylko wąską specjalizację. Ja nastawiam się na uczenie, ale kto wie…

Oby przed 40-tką

Na ukończenie pierwszego poziomu i następnych każdy ma maksymalnie 24 miesiące od momentu rozpoczęcia szkolenia, czyli w sumie 6 lat by zakończyć cały proces nauki w PGA.
- Mam ambitne plany. Założyłam sobie, że wszystkie etapy skończę do mojej 40-tki. Zaraz będę kończyć 38, więc czasu mam niewiele. Narzuciłam sobie ostry rytm i sama się dyscyplinuję, bo inaczej nic z tego planu nie wyjdzie. Każdy z trzech etapów kończy się egzaminem – sprawdzana jest i praktyka i teoria. Jednak zanim się zostanie dopuszczonym do egzaminu, trzeba odrobić całą masę zadań domowych. - Muszę na przykład obserwować jak prowadzi lekcje Head Pro z mojego klubu i robić notatki. Ja sama też muszę dawać lekcje i Head Pro musi mnie ewaluować, opisać jak lekcja przebiegała. I do każdego tematu jest konkretna lista zadań, z których trzeba się wywiązać, odrobić pracę domową i przesłać do PGA. Na przykład jest praca domowa ‘Naprawa kijów’ – trzeba porobić zdjęcia i dokładnie opisać wszystkie czynności przy np.: zmienianiu shaftu. I dopiero jak PGA to zaaprobuje, to wtedy można się zapisać na tzw. checkpoint czyli egzamin całego etapu. To trwa 5 dni. Jeśli zaliczy się testy i praktykę, to od razu przystępuje się do seminarium wprowadzającego do kolejnego etapu. Pierwszy "checkpoint" nasza najbardziej utytułowana golfistka chce zaliczyć tego lata. A zaraz potem planuje wizytę w Polsce. Jak sama mówi zdanie egzaminu w czerwcu lub lipcu to optymistyczny wariant, ale nie niemożliwy. - Muszę naprawdę przysiąść. Ale jeśli coś Cię interesuje, jeśli czegoś naprawdę chcesz to i nauka idzie znacznie łatwiej.

Amerykański sen

Golfing Range w Pasadena Hills, to nowy obiekt. Trafiłam tam przez przypadek. W ogóle moje życie to seria przypadków. Chciałam zmienić kije. Zdecydowałem się na sprzęt Henry Griffitts, które wymagają club-fitting’u (dostosowania do indywidualnych cech zawodnika – przyp. red.). Szukałam kogoś kto się zajmuje „dostrajaniem” tych kijów i znalazłam miejsce niedaleko domu. Zaczęłam gadać z facetem, który tam pracował o tym co chciałabym robić. Zaproponował mi pracę asystentki trenera. W tym czasie Agnieszka Pielaszek myślała już o kursie na trenera, ale skłaniała się ku temu organizowanemu przez LPGA. Zrobiła jednak wywiad środowiskowy i ostatecznie zdecydowała się na szkolenie w PGA. – Kurs w LPGA jest bardziej ukierunkowany na uczenie, można go zrobić szybciej i łatwiej. Natomiast PGA daje większe możliwości po skończeniu szkolenia. Ale nic straconego. Po zakończeniu całego programu PGA, będę mogła przejść ostatni etap LPGA i będę miała dwa papiery. Jak mi starczy ambicji, to może tak zrobię.

PGA Professional w Polsce?

Czy po tym jak Agnieszka Pielaszek otrzyma papiery zawodowego trenera PGA, zdolnego do prowadzenia całego biznesu golfowego, to wróci do Polski i będzie chciała tu pracować? To dla niej zbyt odległa perspektywa i trudno jej na to pytanie odpowiedzieć, tym bardziej, że należy do tych osób, których dewizą życiową jest powiedzenie: „nigdy nie mów nigdy”. - Nie myślę o powrocie do Polski, ale też niczego na 100 proc. nie zakładam. W USA zawsze będę chciała mieszkać, na pewno w zimie. Lubię Florydę ale moje serce zawsze będzie w Polsce, bo mam tam całą rodzinę i będę do kraju przyjeżdżać. A może uda mi się tak podzielić rok, by 4-5 miesięcy spędzać i pracować w Polsce, a reszta w USA. Ale nie wiem czy ktoś pójdzie na taki układ.

Radwańska polskiego golfa

Agnieszka Pielaszek, choć odnosiła w Polsce spore sukcesy, a i w USA też całkiem nieźle sobie radziła w amatorskich turniejach, na zawodowstwo przechodzi tylko dlatego, że chce uczyć. Mówi, że na walkę w turniejach zawodowych jest już za późno. - Gdybym zaczęła grać w golfa jako nastolatka, a nie jako 26-latka, to może bym się połakomiła i myślała o karierze zawodniczki. Jadąc do Stanów myślałam o tym, że zrobię papiery i będę trenerem. Powoli robię coś w tym kierunki i to mi się podoba. Na prawdziwą walkę w turniejach jestem już chyba za stara.

Jak to robią golfistki w USA
Agnieszka Pielaszek: „W jednym Klubie byłam ‘Ladies Club Champion’. Należałam także do West Coast Women's Golf Association, zrzeszającego najlepsze zawodniczki w klubach na zachodnim wybrzeżu. Pozwalało mi to na grę na najpiękniejszych polach na zachodzie. Za członkostwo płaci się śmieszne pieniądze – 30$ rocznie. Co tydzień grałyśmy w innym klubie – to był koszt 40$ za rundę z melexem. Tu jest pełno takich stowarzyszeń. Daje to możliwość poznania ludzi, jeżdżenia po różnych polach i współzawodnictwa. Nagrody w takich turniejach są naprawdę symboliczne, ale zawody zazwyczaj wygrywały zawodniczki, które grały par lub poniżej par. Więc to jest rywalizacja na dość wysokim poziomie”.

źródło: golfmania.pl
Turnieje
<< Kwiecień 2024 >> 
 Pn  Wt  Śr  Cz  Pt  So  N 
  1  2  3  4  5  6  7
  8  91011121314
15161718192021
22232425262728
2930